Istnieją
dokładnie trzy powody, przez które nigdy nie pomyślałabym o sięgnięciu po
„Fanfik” Natalii Osińskiej: tytuł, okropna okładka i opis. Wystarczył jednak
dokładnie jeden, aby zachęcić mnie do poznania tej powieści – niecodzienny problem, który porusza i lekkość z jaką się z nim zmierza.
Już na
wstępie warto zaznaczyć, iż opis widniejący z tyłu okładki to jedno wielkie
nieporozumienie. Z miejsca należy odrzucić założenie, iż jest to kolejna
obyczajówka o miłostkach, nastoletnim buncie, czy szkolnych przygodach, co
stara się zasugerować nam wydawca.
Główna
bohaterka Tosia, jest na pozór zwykła nastolatką. Uczęszcza do liceum, ma grupę
przyjaciółek, zafiksowaną na punkcie kosmetyków ciotkę prowadzącą salon urody i
wiecznie zapracowanego ojca. Pierwszego dnia nowego roku szkolnego na jej
drodze niespodziewanie staje Leon – nowy uczeń, którego uczynna dziewczyna
postanawia wziąć pod swoje skrzydła. Niespodziewana przyjaźń z chłopakiem
sprawia, iż Tosia odkrywa, iż nie czuje się komfortowo w narzuconej jej przez
naturę roli co rozpoczyna jej wędrówkę w poszukiwaniu własnej tożsamości,
zrozumienia ze strony bliskich i akceptacji otoczenia.
Nie wiem
dlaczego tak wielką tajemnicą owiany jest fakt, iż główny bohater jest osobą transseksualną.
Nic nie sugeruje obracania się całej fabuły wokół tego wątku co jest wyjątkowo
krzywdzące, gdyż osoby, które z chęcią sięgają po literaturę LGBT, łatwo mogą
ją przegapić (szczególnie, że jest to prawdopodobnie jedyna polska autorka
książek młodzieżowych poruszająca się w obrębie tego gatunku), natomiast
czytelnicy sugerujący się tylko opisem mogą nie bardzo wiedzieć co o tym
wszystkim myśleć.
„Fanfik”
jest pierwszą książką o tej tematyce po jaką sięgnęłam i sądzę, iż było to
spotkanie nader udane, gdyż pokochałam ją praktycznie za wszystko: bohaterów,
lekką naiwność w przedstawieniu świata i niezwykle przyjemny styl pisania
autorki.
Tosia jako
dziewczyna to osoba strasznie wycofana, zrezygnowana i łykająca antydepresanty
niczym cukierki. Pozwala aby jej życiem kierowała nadopiekuńcza ciotka, a sama
najchętniej zatopiła się w świecie musicali, marvela i fanficów. Dopiero gdy
zaczyna dostrzegać, iż nie czuje się dobrze we własnej skórze i decyduje się na
stanie się Tośkiem jej życie nabiera barw. Niczym za dotknięciem różdżki
przemienia się w pełną zapału osobę, gotowej pokazać światu swoje prawdziwe
oblicze. Staje się dość impulsywny,
rozchwiany emocjonalnie i nadaktywnym. Osińska obdarzając swojego bohatera tak
dużą dawkę szaleństwa i żywiołowości stworzyła jednak postać niezwykle sympatyczną
i uroczą. Fakt, iż wykreowała go na prawdziwego geeka dodaje mu na wstępie
dodatkowe punkty, bo w końcu kto nie lubi czytać o postaci, która jest tak samo
„nienormalna” jak my? Jest to ten typ
bohatera, z którym chcielibyśmy się przyjaźnić, nawet jeśli miałoby się to
wiązać z ciągłym wyciąganiem go z tarapatów, w które sam się wpakował. Jedyne
do czego mogę mieć zastrzeżenie to ta nagła zmiana, która następuje dosłownie z
dnia na dzień. W jednym rozdziale mamy do czynienia z cicha Tosią w kolejnym
natomiast z nieokiełznanym Tośkiem. Z racji tego, iż nie mam żadnego punktu
odniesienia ciężko mi ocenić, czy jest to zaniedbanie ze strony autorki, zwykłe
uproszczenie czy coś na stałe wpisane w charakter bohatera.
Równie
wspaniały (jeśli nawet nie wspanialszy) jest Leon. Nowy uczeń tosinej szkoły to
chłopak nad wiek dojrzały, który z nieznanych przyczyn postanawia opuścić
rodzinne pielesze i zacząć wszystko od nowa. O jego przeszłości nie wiemy
zasadniczo nic, jednak na każdym kroku widzimy wpływ przeszłych wydarzeń na
jego obecne zachowanie. Leon jest bowiem bardzo ostrożny, zachowawczy, próbuje
za wszelką cenę ukryć się w tłumie i generalnie prezentuje się jako całkowite
przeciwieństwo Tośka. Pomimo własnych problemów stara się na każdym kroku
wspierać przyjaciela, a jednocześnie temperować jego szalone pomysły. Ich
przyjaźń opiera się przede wszystkim na wzajemnym wsparciu i jest najlepszym co
mogło spotkać tą powieść.
Mam ogromną słabość do dobrze rozpisanych wątków
przyjaźni, a to stworzyła Osińska spełnia z nawiązką moje oczekiwania. Relacja
Leona i Tośka jest przedstawiona bardzo naturalnie – chłopaki czasami się
kłócą, równie często godzą, robią dla siebie naprawdę niedorzeczne rzeczy, lecz
przede wszystkim nie izolują od pozostałych osób z ich otoczenia.
Inną
naprawdę dobrze rozpisaną i kolejna niezwykle istotną relacją jest ta
łącząca rodziców i dzieci. Autorka postanawia nie sprowadzać w swojej powieści
rodziny jedynie do roli atrapy, lecz stworzyć pełnokrwiste postaci pełne
wątpliwości, obaw, lecz przede wszystkim miłości. Zarówno ojciec Tośka jak i
jego ciotka biorą czynny udział w jego historii czasami przeciwstawiając się
mu, negując niektóre decyzje, lecz także próbując zrozumieć i wspierać.
Świat
wykreowany przez Osińską nie jest być może wiernym odwzorowaniem rzeczywistości
lecz równoległą rzeczywistością, w której chcielibyśmy żyć. Jest niczym
tytułowy fanfik. W świecie Tośka, nie ma tak naprawdę złych charakterów. Pomimo
tak gwałtownej zmiany w jego życiu liczyć może zarówno na wsparcie rodziny,
przyjaciół jak i nauczycieli. Pozostali uczniowie choć początkowo podchodzą do
całej sytuacji nieufnie szybko przechodzą nad tym do porządku dziennego, a
nieliczne objawy agresji z którymi się spotyka ostatecznie także doczekują się
happy endu.
„Fankfik”
to niesamowicie ciepła i „puchata” powieść rozgrzewająca serce. Nienachalna
dydaktyka bijąca z każdej strony nawołuje do samoakceptacji, odwagi do podjęcia
niekiedy przerastających nas decyzji, sile przyjaźni i tolerancji. Choć zarzuć
można jej naiwność, nie można oprzeć się urokowi przyjaźni prezentowanej w
książce, oraz pewności, że wszystko kiedyś się ułoży. Osińska w swojej powieści
być może nie przedstawiła naszych realiów, stworzyła jednak rzeczywistość, w
której chciałoby się żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz