Któż z nas nie pragnął zajrzeć w przeszłość ulubionego
bohatera? Poznać czynniki, które go ukształtowały, zdarzenia, które stały się
ważną częścią jego życia, miejsca, które odwiedził, ludzi których poznał?
Cassandra Clare wraz z dwoma innymi autorkami postanowiły wyjść na przeciw
marzeniom fanów. W taki sposób powstały "Kroniki Bane'a".
O tym jak
barwne życie prowadził Bane na długo przed zdarzeniami z "Darów
anioła", a nawet "Diabelskimi maszynami" wspominane było bardzo
często. Wysoki Czarownik Brooklyn'u jest w końcu postacią niezwykle
barwną, mającą kilka setek na karku, a w głowie niezliczona ilość pomysłów. Nic
dziwnego że szybko stał się ulubieńcem czytelników. Opowiadania w których
odgrywałby główną rolę wydawał się więc tylko kwestią czasu.
"Kroniki..." składające się z kilkunastu niezwiązanych ze sobą historii opisują losy Magnusa na przestrzeni lat. Zbiór otwiera historia pobytu w Peru, po której jak wiemy z wcześniejszych serii,
zabroniono przekraczać mu granicy tego państwa. Było to bardzo wyraźne
puszczanie oczka do fanów serii, którzy z pewnością poświęcili choć jedną myśl
na to co takiego zrobił tam ten niesforny czarodziej. Obietnica objawienia nam tej
wielkiej tajemnicy okazała się jednak bez pokrycia. Tyczy się to zresztą
większości opowiadań.
Styl Clare jest niepowtarzalny. Jej powieści są pełne
humoru, ciekawych rozwiązań fabularnych i cudownych bohaterów, których nie
sposób nie lubić. W "Kronikach..." wszystko za co czytelnicy
pokochali prozę Clare zostało zepchnięte na dalszy plan. W dużej mierze jest to
zapewne zasługa współautorek. O ich udziale w poszczególnych historiach możemy
jednak tylko gdybać. Faktem pozostaje jednak, iż związek z seriami ogranicza się jedynie do warstwy fabularnej. Brakuje tej iskry, która
wyróżniała jej książki. I choć mamy możliwość poznać bohaterów, o których
wcześniej tylko słyszeliśmy, poznać historie z ich udziałem, oraz choć przez
chwilę obserwować świat oczami Magnusa, jest to ciągle za mało aby czuć się w
pełni usatysfakcjonowanym. Opowiadania więcej obiecują niż są w rzeczywistości
w stanie nam dać.
Nie warto jednak całkowicie skreślać całego zbioru. W jak każdej tego typu pozycji pojawiały się fragmenty lepsze lub
gorsze. Moim faworytem okazała się historia Rafaela Santiago, postaci doskonale nam
znanej z serii „Dary Anioła”, i jego przemiany w wampira, oraz roli jaką
odegrał w tym wszystkim Magnus. Na uwagę zasługują także przygody związane z
wydarzeniami rozgrywające się gdzieś na przestrzeni pierwotnej trylogii „Dary anioła”. Opowiadania są jednak
wyraźnie kierowane do osób znających świat nocnych łowców i podziemnych, przez co czytelnik niezaznajomiony z wcześniejszymi częściami odczuwałby znikomą radość
z ich poznawania.
Sądzę, że pośród tak różnorodnych opowiadań rozgrywających
się na przestrzeni wieków każdy powinien odnaleźć coś dla siebie. W końcu tak
barwna historia, jak ta stworzona przez Banea zasługuje na uwagę, a każda
możliwość choć chwilowego powrotu do świata wykreowanego przez Clare z
pewnością warta jest wykorzystania.
Nie znam jeszcze (jeszcze! - bo po twoich rekomendacjach zamierzam się z nimi zapoznać) innych książek Clare poza pierwszym tomem "Darów Anioła", podczytywanym kiedyś na czytniku i dość szybko porzuconym. Ale widziałam na tumblr zdjęcia filmowego Magnusa + trochę cytatów i wydał mi się on interesujący. :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, napisałaś u mnie, że Nix to "nie twój typ przygody", ale teraz sobie pomyślałam, że to w sumie podobna młodzieżowa trylogia. ;) Tylko trójkąta miłosnego nie ma.
Toż trójkąt miłosny to najważniejsza sprawa! Nie, żartuję :) Diabelskie maszyny ujęły mnie atmosferą XIX wiecznego Londynu, lekko steampunkowym zacięciem i cudownymi bohaterami...Nawet nie wiesz jak się cieszę, że bierzesz pod uwagę tę serię! Nie pożałujesz :)
UsuńSteampunk też lubię. :) Ale nie mogę trafić na dobrą książkę w tym stylu, za każdym razem potencjał wydaje się niewykorzystany. Ostatnio tak miałam z "Mechanicznymi pająkami".
Usuń