poniedziałek, 16 października 2017

"Mroczniejszy odcień magii" V.E Schwab


Do przeczytania mroczniejszego odcienia magiii skłoniła mnie cała masa pozytywnych recenzji na zagranicznym Booktoobie i równie wielka cisza na ten temat w polskiej sferze. Jako wielbicielka książek cieszących się relatywnie małym zainteresowaniem na rodzimej ziemi nie mogłam odmówić sobie zapoznania się z powiścią V.E. Schwab.

Potrzebując czegoś co wypełni pustki w moim sercu po skończeniu "Władcy Cieni" Cassandry Clare, doszłam do wniosku, iż historia chłopaka, który potrafi wędrować między magicznymi, równoległymi Londynami może przynieść mi ukojenie. Wraz z sympatycznym Kellem mogłam udać się w wędrówkę po światach przepełnionych magią, pełnego dworskich intryg, niebezpieczeństw związanych z paranormalnymi zjawiskami, oraz znosić obecność pewnej narwanej złodziejki marzącej o byciu piratem. I choć na pozór wszystko brzmi rozsądnie mam całe mnóstwo ale....

ALE nr 1
Dlaczego pomimo sympatycznych i dość wyraźnie zarysowanych bohaterów nie mogłam stworzyć z nimi żadnej więzi emocjonalnej?
Serio, zarówno Kell jak i Lidia (a nawet Ray, choć częściej pojawia się jedynie we wspomnieniach) są bardzo sympatycznymi bohaterami, posiadającymi swoje wady i zalety co nadaje im trójwymiarowości, jednak jednocześnie byli mi całkowicie obojętni. Być może stało się tak za sprawą tego, iż autorka ani na chwile nie pozwala wyrwać im się z narzuconych przez nią ram. Nasz protagonista jest tym, który przez swoją niefrasobliwość wszystko psuje a następnie próbuje to odkręcić. Jednocześnie jego zadaniem jest ciągłe przypomnianie o jego dwóznacznej sytuacji rodzinnej w kórej czuje przedmiotem a nie podmiotem, oraz ogromnej miłości do przybranego brata. Lidia jest awanturniczką, ciągle szukającą przygód jak szalone by one nie były, Ray to natomiast niefrasobliwy książę, o dobrym sercu lecz dziecinnym usposobieniu. Wszyscy oni podczas trwania akcji ewualują jedynie pozornie, ponieważ nie potrafią wyrwać się ze swoich ról i nadać im trochę życia.

ALE nr 2
Dlaczego nikt tu nie myśli o konsekwencjach?
O ile autorka dość konsekwentenie trzyma się opracownego przez siebie planu działania, zdarzenia doprowadzające do tego aby jakikolwiek wątek pchający fabułę do przodu powstał jest kuriozalny. Czytając o wybrykach bohaterów zastanawiałam się gdzie każdy z nich podział fragment mózgu. Zdesperowania nieznajoma prosi cię o doręczenie listu do dalekiego krewnego a w ramach wynagrodzenia wciska ci coś nieznanego pochodzenia? Z pewnością nie ma złych zamiarów a ty nie wpakowałeś się w półapkę.
Magiczny artefakt napawa cię niepokoję z powodu mrocznych mocy? Chowasz go w jakimś bezpiecznym miejscu? Próbujesz utopić w Tamzie? Nie, oczywiście że najlepszym pomysłem jest wyrzucenie go. Przez okno. W poblizu tawereny. ...
Dostajesz uroczą błyskotkę od wysłannika obcego dworu? Ubranie jej jest najlepszą decyzją! 
Dlaczego ja musiałam to czytać???

ALE nr 3
Do kogo kierowana jest ta książka?
Podczas czytania miałam bardzo duże problemy ze stwierdzeniem czy książka ta przeznaczona jest dla młodszej czy starszej młodzieży. Z jednej strony mamy bowiem dość prosto skonstruowany świat, infantylne rozwiązania fabularne, oraz chwilami półmózgich bohaterów, z drugiej natomiast krwawe sceny, rozbudowane postacie (kiedy przypominają już sobie o istnieniu mózgu) oraz otoczke "całkiem poważnych problemów". Tworzyło to dysonans, który sprawiał, że przez całą książkę czułam się zdezorientowana.


Pomimo moich "ale" w sumie nie mam do czego przyczepić się do tej pozycji, jednakże przez cały czas miałam wrażenie, że coś bardzo mi nie psuje w całym tym obrazie.  Być może przyczyniła się do tego filmowość opisywanych zdarzeń. Złe postacie zawsze mają poświęcone kilka akapitów, żeby mogły złowieszczo zabłysnąć czarnym okiem, krew spływająca po bruku zatopić się musi w ziemie, kolory poszczególnych Londynów musza być kontrastowe. Są to bardzo proste filmowe chwyty, które nie pasują mi jednak do konwencji książki. (Jestem przekonana, że kilka scen jest odwzorowaniem produkcji, które już gdzieś kiedyś widziałam). Poza tym jednak postacie nie były irytujące, wydarzenia trzymały tempo, nie "obraziłam się" za żaden wątek jednak po skończeniu całości czułam się zmęczona. I choć wiem, że przeczytam kolejne części, ponieważ jestem umiarkowanie ciekawa czy autorka rozwinęła swój świat, nie oczekuje żadnych fajerwerków.

Nie rozumiem peanów wyśpiewywanych przez niektórych na cześć tej książki, która klimatem po pierwszych kilku stronach przypominała mi "Szóstkę wron" przez co już na wstępie wydawała się dość wtórna (doszukiwać bym się tu mogła podobieństwa nawet do "Władcy pierścienia" czy "Z mgły zrodzonego"). Najwygodniej byłoby stwierdzić, że wyrosłam już z takiej literatury, uparcie będę twierdzić, że jeszcze znajdę książkę dla młodzieży zdobędzie moje serce. "Najciemniejszy odcień magii" z pewnością nią jednak nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz